nauczyciele tajne nauczanie dlaczego? pamiętamy artykuły prezentacja projekt

Słownik

Ludolf von Alvensleben
Albert Forster
Werner Kampe
Selbstschutz
Operacja Tannenberg


Artykuły

o nauczycielach, o tajnym nauczaniu, o sytuacji

Pocztówka z okupowanej Bydgoszczy: Bromberg - Albert-Forster-Strasse
[ul. Dworcowa przy skrzyżowaniu z Sienkiewicza]

o nauczycielach 

Teodora Maciejewska-Janke: Tekst o Kazimierze Radwańskiej
(...) W czasie okupacji hitlerowskiej została z Bydgoszczy wysiedlona do tzw. Generalnego Gubernatorstwa, lecz udało jej się przedostać do Łodzi, gdzie zamieszkała. Tam włączyła się do akcji zorganizowanego tajnego nauczania. W związku z tą akcją kontaktowała się z bydgoskimi nauczycielkami przyjeżdżając jako łączniczka do Bydgoszczy. (...)

Joanna Świetlik o sobie
(...) Tajne nauczanie prowadziłam w latach 1942-1945 na terenie miasta Bydgoszcz w grupie 5 osób i ponadto indywidualnie - 7 osób. Razem 12 osób. (...)

Nota Zofii Moroz
Aresztowana 10 IV 1940 r. Zabrana z domu przebywała przez kilka dni z różnymi działaczami społecznymi jak: nauczyciele, lekarze, księża itp. w Szkole Podstawowej przy placu Kościeleckich. Następnie pod eskortą esesmanów doprowadzona na dworzec towarowy, skąd wywieziona do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. (...)

Teodora Maciejewska-Janke: Tekst o Walerii Felchnerowskiej
(...) W ciągu dwu i pół letniej swej pracy, we wspomnianym Urzędzie, wystawiła setki dokumentów dla członków ruchu oporu. Niestety, w czerwcu 1942 r. przy jednym z dowódców znaleziono aż 5 metryk, których nie zdołał rozdać. Walę aresztowano i osadzono w wiezieniu gestapo gdańskiego w Starogardzie. Po pięciomiesięcznym śledztwie wywieziono ją do obozu koncentracyjnego w Stuthoffie, gdzie otrzymała literkę "P" i nr 17450. Na szczęście wykryto tylko te 5 nielegalnych dokumentów. (...)

Teodora Maciejewska-Janke: Tekst o Wandzie Polaszewskiej
(...) 26 lipca 1944 r. została aresztowana przez Gestapo za tajne nauczanie w Bydgoszczy. Umieszczono ją w więzieniu w Poznaniu, potem w Moabicie w Berlinie, następnie w Ravensbrück i od 1 kwietnia 1945 do 8 maja 1945 w Konzentrationslager-Flossenbürg Komando Graslitz. W obozie w Rabensbrück, wspólnie z całą grupą harcerek, zaopatrywała w miarę możliwości, więźniarki w ciepłą odzież na zbliżającą się zimę. (...)

Nota Stefana Balcera

Nota Eugenii Czarlińskiej

Nota Zygmunta Polakowskiego

Hanna Sowińska "Kawa pachniała wolnością" - o Florianie Rakowskim
W Solcu Kujawskim skończyła się niemiecka okupacja. Ludzie, którzy zniknęli jesienią 1939 roku, wracali do swoich bliskich. Z obozów, z frontu. Kazimiera Rakowska żyła nadzieją. Czekała, że może jutro, pojutrze, otworzą się drzwi i stanie w nich mąż. - Stąd ten garnek z obiadem. Stał przez długie tygodnie na kuchni - wspomina Barbara Rakowska-Mila, córka nauczyciela Floriana Rakowskiego, który jesienią 1939 r. został zamordowany w podfordońskiej "Dolinie Śmierci". (...)

Jadwiga Męczykowska "Wspomnienia o moim mężu"
(...) Wiem, że wszystkich nauczycieli brali na przesłuchanie, niektórych b. często. Mój mąż był parę razy przesłuchiwany. Wracał zawsze pobity, posiniaczony i pokrwawiony. Wracał jednak zawsze z godnością i bohatersko. Tak opowiadał po 20 latach prof. Henryk Łazarewicz, który był również w V bloku. Przypuszczam, że nad moim mężem znęcali się dlatego, by wydobyć adresy kolegów z Politechniki Gdańskiej, a zwłaszcza adres inż. dypl. Bronisława Bukowskiego, który był od 1920 r. profesorem Politechniki, już wówczas w świecie naukowym dobrze znanym.(...)

Helena Łanoszka "Mojego męża Władysława Łanoszki ostatnie męczeńskie chwile"
(..) Po powrocie do Bydgoszczy w połowie września 1939 r. pozostaje w domu do 25 września, a następnie na polecenie władz okupacyjnych zarządzających obowiązkowe zgłoszenie się do pracy nauczycieli w mających rzekomo powstać polskich szkołach, oraz imienne wezwanie udaje się do budynku Liceum zdając obecnemu tam przedstawicielowi administracji niemieckiej kasę szkoły i klucze. Otrzymuje polecenie udania się do domu i oczekiwania wezwania do podjęcia pracy. W dniu 14 października zostaje aresztowany. (...)

Władysława Karowska Sprawozdanie z tajnego nauczania. Wspominki uczniów
(...) Nauka trwała od kwietnia 1940 do końca okupacji. Przez tajne komplety i naukę prywatną przeszło 123 dzieci przygotowanych do Sakr. Św., 28, z których 9 ukończyło 7 klasową szkołę powszechną, 11 – 6 klasę, 1 drugą gimnazjum, a reszta od 1 – 5 klasę szkoły powszechnej. Liczba byłaby większa, tylko niektóre z chwilą eindeuczowania się odpadły, a potem stawały się dla nas niebezpiecznymi, grożąc zdradą, a rodzice ich odstraszali, odradzali i zniechęcali – ale tylko na moment, na posterunku oświaty wytrwaliśmy do końca, aż do chwili naszego wyzwolenia.

Urszula Piotrowska - wspomnienia: "Poddasze na Grodzkiej"
Po okrzepnięciu z terroru pierwszych miesięcy niektóre nauczycielki naszego miasta nawiązały kontakt z rodzinami polskimi i zaczęły potajemnie uczyć dzieci. Powyciągały ze skrytek podręczniki do języka polskiego i historii, uczyły rodziców i dzieci jak i kiedy się uczyć, jak książki przechowywać, jak unikać podejrzeń u sąsiadów - Niemców i ew. konsekwencji. Byłam jedną z tych nauczycielek. Może właśnie to, że mąż mój był w obozie w Sachsenhausen, dodawało mi odwagi, a może to były wyższe pobudki.

Hanna Sowińska "Ludziom zawsze służyła. Pożegnanie Jadwigi Grochowskiej"
W okupowanej przez Niemców Bydgoszczy cudem uszła eksterminacji. Aresztowana, przebywała w koszarach artyleryjskich. Wydostała się z tego "piekła" dzięki pomocy młodego Niemca. Wojnę spędziła w Generalnej Guberni.

o tajnym nauczaniu 

Łucja Belówna: "Wspomnienia dziewczynki z lat okupacji", tekst z 1946 roku
(...) Pod pozorem nauki niemieckiego, schodziliśmy się grupami u pani Gniot i uczyliśmy się po polsku. Bardzo zważaliśmy na to, by nie wchodzić Niemcom zbytnio w oczy, razem nigdy nie opuszczaliśmy mieszkania pani. Pani podzieliła nas na dwie grupy. Jedna grupa złożona była z starszych dzieci, a druga z tych najmłodszych, które jeszcze ani pisać, ani czytać nie umiały. Grupy te składały się z dzieci pochodzących z najzaufańszych rodzin, których zdrady, pani obawiać się nie potrzebowała. Uczyła nas bez niechęci, nie okazując zmęczenia. Pracowała bowiem także zarobkowo, a nas uczyła z własnej chęci dodatkowo. (...)

Imperatyw nauczyciela
ze wstępu:
Lektura pamiętników z tajnego nauczania nasuwa wiele refleksji na temat bohaterstwa. Kiedy dziś z dystansu 20 lat patrzymy na pracę i życie ludzi, którzy brali udział w tajnym nauczaniu, nie możemy się oprzeć podziwowi nad rozmiarem ich odwagi i poświęcenia. A przecież na kartach tych nie występują jakieś jednostki nieprzeciętne. Nie są to wybitni żołnierze ani wielcy wodzowie, nie są to także świadomi politycznie bojownicy i rewolucjoniści. Występują tu ludzie zwykli, jak to się mówi, "szarzy", tacy, jakich tysiące spotykamy co dzień na ulicy. (...)


Ludwik Bandura "Siłaczki bydgoskie"
(...) Jest jednak jedno miejsce, dokąd nikt nie docierał biała plama na mapie Polski wojennej. Miejsce zakazane, tabu, które każdy omija. Miejsce, gdzie tworzy się bezprzykładny terror hitlerowski, miasto, w którym polskość jest tępiona niemiłosiernie, któremu narzuca się "proniemieckość" - Bydgoszcz. (...)

Franciszek Pobereszko tekst z książki "Najtrudniejsza lekcja. Wspomnienia nauczycieli Ziemi Bydgoskiej z lat 1939-1945"
(...) Okupacyjne nauczanie korepetycyjne na terenie Pomorza i tzw. Gau Wartheland przybierało też postać dobrze zamaskowanej "kolędy". Nauczyciel odwiedzał swoich uczniów pozorując swoje wizyty np. wykonywaniem domokrążnym rzemiosła, na co władze okupacyjne i tak nie wydawały formalnych zezwoleń. Zezwolenie krótkoterminowe można było uzyskać od sołtysa lub z gminy, i to raczej w postaci ustnej. Najczęściej wynikało ono z jakiejś pilnej potrzeby, jak malowanie białych pasów na polskich rowerach, malowanie tabliczek na domy i wozy, wypełnianie arkuszy spisowych lub wniosków na reglamentowane towary. (...)

Janina Skibińska "Najtrudniejsza lekcja. Wspomnienia nauczycieli Ziemi Bydgoskiej z lat 1939-1945"
(...) Było to latem. Pewnego dnia rozeszła się wiadomość, że we Włocławku aresztowano nauczycielkę, która potajemnie nauczała. Groziła jej kara śmierci. Gospodarz, u którego mieszkałam, nie pozwalał, by dzieci przychodziły do mnie na naukę. Groził nawet donosem do żandarmerii. W tej sytuacji powiedziałam dzieciom, że to ja będę przychodziła do ich domów na lekcje. Następnego dnia w porozumieniu z rodzicami zaplanowałam, że będę uczyć po 4 dzieci w jednym mieszkaniu. Takich domów miałam trzy i prócz tego nadal uczyłam mojego synka i razem z nim jeszcze 2 chłopców. Tak wyglądało nauczanie tajne niezorganizowane. (...)

Henryk Kulpiński "Tajne nauczanie podczas okupacji w Bydgoszczy"
Istnienie tajnego nauczania nie było dla okupanta tajemnicą. Świadczą o tym uwagi zawarte w tajnych meldunkach władz okupacyjnych przesyłanych do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy w Berlinie.
  • Bydgoski oddział komendy operacyjnej służby bezpieczeństwa z dnia 26.09.1939 r. sygnalizuje, że Polacy wskutek nowych przepisów szkolnych, chcą drogą nauczania domowego wychowywać swoje dzieci na dobrych Polaków.
  • Ten sam oddział w innym sprawozdaniu pisze: Jest godne uwagi, że uczniowie polscy, jak to często można zauważyć zachowują się w stosunku do nauczycieli niemieckich dziwnie powściągliwie i ostrożnie. Zdaniem nauczycieli niemieckich postawę tę należy przypisać niewątpliwie wpływowi na dzieci polskich sił nauczycielskich.
  • Prezydent Rejencji Bydgoskiej dnia 13.06.1941 r. donosi, iż część dzieci polskich podczas omawiania sukcesów wojskowych rzeszy, zachowuje się biernie i gestami daje do zrozumienia, że nauczycielom nie wierzą. Dzieci jeśli są same rozmawiają tylko po polsku. Zdarza się nawet, że za to, że mówią po niemiecku - są bici przez swoich kolegów. W jednej ze szkół stwierdzono, że dzieciom udziela się bezpłatnie nauki języka polskiego i zaopatruje się z pewnej strony w zeszyty. Jest to z pewnością zasługa polskich matek i nielicznych duchownych.


Uczniowie o lekcjach u Zofii Jeszke
Wąski zaułek Starego Miasta... Odrapane mury średniowiecznego domu. Brudna klatka schodowa, wiecznie cuchnąca kapustą... i wreszcie łomot niespokojnie bijącego serca, gdy po tchórzliwym obejrzeniu się na wszystkie strony wkraczam na strome schody starej kamienicy. Ściskając gorączkowo teczkę, pędzę po kilka schodów - na górę. Ulica Zaułek nr 3, pierwsze piętro. Znajome oszklone drzwi, zasłonięte jakąś starą firanką. Umówiony dzwonek "młodych spiskowców" - raz długo i dwa razy króciutko. Jeszcze nikt nie otwiera... Jak długo?...

o sytuacji 

Polityka hitlerowskich Niemiec - fragmenty dyrektyw
Dla niemieckiej ludności wschodu nie mogą istnieć wyższe szkoły niż czteroklasowa szkoła ludowa. Celem takiej szkoły ludowej ma być wyłącznie: proste liczenie, najwyżej do 500, napisanie nazwiska, nauka, że nakazem bożym jest posłuszeństwo wobec Niemców, uczciwość, pilność, grzeczność. Czytania nie uważam za konieczne.

Edmund Kaczanowski "Ogólna charakterystyka sytuacji..."
Szef partii hitlerowskiej na Pomorze, Albert Forster precyzował we wrześniu 1939 r. w swej instrukcji zadania dokładniej: "Rzeczą bardzo ważną jest uchwycić i aresztować przodujących intelektualnie Polaków, do czego zaliczmy przede wszystkim nauczycieli, księży, wszystkie osoby z akademickim wykształceniem, ewentualnie kupców". Szef rządu Generalnej Guberni zaś. Hans Frank, powołując się w maju 1940 r. na poglądy swego führera stwierdzał: " Tych, których przynależność do warstwy kierowniczej w Polsce została ustalona, należy zlikwidować. To, co znowu narośnie, należy zamknąć i w odpowiedniej chwili znowu zlikwidować". Trudno o bardziej precyzyjne sformułowanie zadań.

Stanisław Lisewski - niemiecka szkoła dla polskich dzieci
(...) Zresztą, co tu dużo gadać. Posłuchajmy co pisali w protokółach rad pedagogicznych sami Niemcy. (Fragmenty cytuję na podstawie oryginalnych protokółów, których egzemplarz otrzymałem od niedawno zmarłego kierownika szkoły J. Lewandowskiego).
W protokóle z dnia 10 października 1939 r. pisali:
"Karność w szkole należy utrzymać wszystkimi dostępnymi środkami".
"Polska mowa jest zakazana", (tamże). (...)


Maria Domeracka (córka Maksymiliana) "Nauczycieli biorą"
Pożegnaliśmy zaledwie panią Michalinę Gruszczyńską, która przyszła do ojca z prośbą o pomoc w staraniach o zwolnienie z gestapo męża, kiedy ponownie zadźwięczał dzwonek. Otworzyłam drzwi i w progu stanął starszy, wysoki mężczyzna i zapytał, oczywiście po niemiecku o ojca. W przedpokoju spotkał się już z moim ojcem, pokazał jakąś legitymację i zaznaczył, że musi porozmawiać z ojcem. Weszli do pokoju, a my tzn. mamusia, siostra i ja czekałyśmy na rezultat tej wizyty - nietrudno zresztą było domyśleć się o co chodzi. Bracia moi nie pokazywali się wówczas nikomu, nie zarejestrowali się jeszcze do tej pory nigdzie. Ojciec nie radził, chciał ich uchronić przed wywiezieniem na roboty do Niemiec.

Hanna Sowińska "Dramat braci Hanusiaków"
Mieli zginąć na ul. Nowej, na Szwederowie. Wydać ich miała Hulda Neulaib. Gdy gestapowiec kierował już broń w stronę zatrzymanych, zaczęła krzyczeć, by pod jej oknami nie robili egzekucji... - Braci Hanusiaków, a także mojego męża i Polasika wskazała Niemka Neulaib - zeznawała po wojnie Walentyna Kozłowska, żona Jana. - Tak, to przez tę Neulab zginęli profesorowie Hanusiakowie - mówi dziś 80-letnia Eleonora Czyżewska, mieszkanka Szwederowa. - Ona ich wydała. Ja to widziałam.




© Katarzyna Gwincińska 2009-2020. All Rights Reserved

gir@ffe